Źródło: kobieta.gazeta.pl
O problemach intymnych i kompleksach Polek, a także o prawdziwej roli ginekologii estetycznej i plastycznej opowiada dr Tomasz Basta, ginekolog-położnik i dyrektor medyczny krakowskiej Intima Clinic.
Ola Długołęcka, Kobieta.gazeta.pl: Kaprys, czy realna potrzeba? Pacjentki kierowane jaki potrzebami przychodzą do pana do gabinetu?
Dr Tomasz Basta ginekolog, położnik: Z tym bywa różnie. Jeśli kobiecie, która przychodzi do mnie, przeszkadza tylko estetyka miejsc intymnych, ale anatomia jest w porządku, tak naprawdę nie potrzebuje zabiegów ginekologii estetycznej lub plastycznej.
Odsyła pan pacjentkę?
– Raczej proponuję jej alternatywne, lepsze moim zdaniem w jej przypadku, rozwiązania. Próbuję takiej pacjentce pomóc w inny sposób – zmienić jej nastawienie do własnego ciała. Ewentualnie zachęcam do skorzystania z wizyty u psychologa lub seksuologa. Jestem przede wszystkim lekarzem i przyświeca mi cel, by mądrze pomóc pacjentce. I nieważne, czy jest to pomoc poprzez odpowiednio dobrany zabieg, rozmowę czy skierowanie do innego specjalisty.
Często głównym powodem, dla którego kobieta chce coś zmienić w swoich narządach płciowych jest chęć zadowolenia mężczyzny, a to niewłaściwa motywacja. Partner może zdradzać lub mieć duże potrzeby seksualne, przez co jego partnerka myśli, że to z nią jest coś nie w porządku, źle się czuje w swoim ciele i miewa stany depresyjne albo nawet depresję. Bywa też, że jej kompleksy wynikają z upływającego czasu, czuje się starsza, niż jest w rzeczywistości i nieatrakcyjna, ale nie zawsze idzie to w parze z gorszym stanem narządów płciowych. Wtedy taka osoba powinna popracować nad pewnością siebie, odkryć seksualność na nowo. Nie jest to oczywiście łatwe, ale jak najbardziej możliwe.
Skąd pan wie, gdzie tkwi sedno problemu?
– Kobiecie, która przychodzi do mnie poprawić wygląd swoich miejsc intymnych, zadaję dwa proste pytania: co jej konkretnie przeszkadza i dlaczego. Jeśli sama nie wie, ale chce po prostu „coś” zmienić, to znak, że nie powinna być kwalifikowana do tego typu zabiegów. Oczywiście, one w żaden sposób jej nie zaszkodzą, ale i nie pomogą, a ich wykonanie leży już w gestii etyki lekarza. Wbrew obiegowej opinii, ginekologia estetyczna i plastyczna służą nie tylko poprawie wyglądu stref intymnych kobiecego ciała.
To dziedziny, które wchodzą na szersze i ważniejsze pola: najogólniej mówiąc, polepszają komfort życia i codzienne funkcjonowanie kobiety. Ja jednak twierdzę, że często ratuję życie tym kobietom. Są kobiety, które przeżywają prawdziwy dramat z powodu niewłaściwej anatomii swoich narządów płciowych. Pojawiają się na przykład u mnie pacjentki, które przez lata zmagają się z przerostem warg sromowych. I właściwie od dzieciństwa, przez młodość, po dorosłość są z tym same. Te wargi potrafią zwisać nawet po kilkanaście centymetrów. Powodują ból, ocierając się o bieliznę w trakcie najprostszych czynności, takich jak chodzenie czy siedzenie, powoduje to nieustanne pęknięcia śluzówki i stany zapalne.
Taka kobieta całe życie wstydzi się, ma wielkie bariery psychiczne w kontaktach seksualnych, nie lubi swojego ciała. Podobnie jest np. u kobiet z pochwicą, czyli dysfunkcją seksualną polegającej na mimowolnym skurczu mięśni wokół wejścia do pochwy. Zgłaszają się do mnie przeważnie młode kobiety z tą dysfunkcją i proszą o nacięcie błony dziewiczej. Nie mogą współżyć, bo tak mocno obkurczają się ścianki ich pochwy i mięśnie, że nie są kompletnie w stanie tam nic włożyć, nawet przysłowiowej zapałki.
Miałem pacjentkę, która przez 5 lat była w związku i próbowała sama się przełamać, ale nic z tego nie wyszło. Ostatecznie trafiła do mnie zapłakana, że jeśli jej nie pomogę to chyba rozstanie się z partnerem. Pomagam takim kobietom poprzez opracowaną przeze mnie terapię, łączącą zabiegi nieinwazyjne z ginekologią plastyczną, a przede wszystkim z psychologicznym podejściem i wyważoną rozmową.
Pacjentka, o której wspomniałam po dwóch miesiącach leczenia była w stanie zacząć normalnie współżyć. W parę tygodni usunęła barierę, która przez większość jej życia była dla niej dramatem. W takich sytuacjach czuję się spełniony zawodowo, bo czuję, ze naprawdę rozwiązałem jej problem, a nie tylko wykonałem zabieg. Pacjentki, które do mnie trafiają z prawdziwymi problemami kwalifikującymi się do zabiegów ginekologii estetycznej i plastycznej, często mają zaniżoną pewność siebie i mówiąc wprost, cierpią psychicznie. Kiedy problem jest ewidentny i narządy rodne są nienaturalnie zniekształcone, nie wyobrażam sobie, że takiej kobiecie można by odmówić pomocy.
A można?
– Niestety tak. Przecież nasze społeczeństwo nadal uważa, że takie problemy to fanaberia. Że ginekologia estetyczna to wymysł dla rozkapryszonych paniuś. A co najgorsze, nawet niektórzy ginekolodzy tak myślą. Ewidentnie widzą podczas rutynowych badań, że kobieta ma problem, ale świadomie go omijają, skupiając się tylko na czysto zdrowotnych aspektach jej układu płciowego. Jeszcze do niedawna mówiło się pacjentce, która przychodziła z bolącym kroczem, które źle się zrosło po porodzie i ona teraz nie może normalnie siadać, a o współżyciu nie ma wręcz mowy, że nic się nie da zrobić i musi nauczyć się z tym żyć. Dla mnie to nieludzkie. Do niedawna zajmowałem się głównie ginekologią onkologiczną. Leczyłem kobiety z raka, ale wiem, że choroba to nie jedyny problem, który może spędzać sen z powiek moim pacjentkom. Ktoś musi też pomagać tym, które czują się w „tych miejscach”, mówiąc wprost, ułomne.
Jak widzimy człowieka ze zniekształconą twarzą, zapewne nie twierdzimy, że nie ma on problemu. Owszem, nie zagraża to może jego zdrowiu, ale już można zrozumieć, że nie czuje się on dobrze w swojej skórze, że może mieć problemy z mówieniem, oddychaniem, jedzeniem i innymi zwykłymi, codziennymi czynnościami. Podobnie jest z kobietami, które trafią do mnie.
Najpierw jednak muszą same się przełamać?
– Niestety, Polki nadal mają z tym problem. Jest tak, ponieważ dominuje u nich ogromne poczucie wstydu i często nie wiedzą w ogóle, jak rozmawiać z lekarzem o takich sprawach. To duży problem, dlatego niezmiernie ważne jest ludzkie i delikatne podejście do każdej pacjentki. Liczy się skupienie, umiejętność słuchania oraz wykazanie wyjątkowej empatii. Takie rozmowy są jednak niezbędne, aby kobieta poczuła się dobrze zaopiekowana i miała poczucie bezpieczeństwa. By uwierzyła, że jej życie może się zmienić. Bo naprawdę uważam, że może. Poza tym wśród kobiet z naszego regionu wciąż dominuje niska świadomość, że takie zabiegi istnieją i w czym one pomagają. Nie dziwi mnie to jednak, ponieważ tak jak już mówiłem, zdarza się, że nawet ginekolodzy mają małą wiedzę na ten temat. Dlatego uważam, że sami lekarze powinni edukować się w zakresie lepszego informowania i uświadamiania pacjentek w zakresie tego typu problemów
Świadomość społeczeństwa takiego jak nasze, głównie katolickiego, na temat seksualności oraz chorób i dysfunkcji narządów rodnych, jest wciąż bardzo mała. Nadal jest to w Polsce temat wstydliwy i spychany na margines życia, dlatego ktoś, kto nigdy nie miał kompleksów dotyczących sfer intymnych, pyta, po co komukolwiek ginekologia estetyczna? Efektem takiego podejścia jest to, że nawet kobiety cierpiące z bólu podczas codziennych czynności, wstydzą się i panicznie boją pójść do lekarza. Nie chcą być posądzane o fanaberię, a jeśli już trafiają do kliniki, z trudem mówią cokolwiek o sobie. Owszem, cały czas pojawiają się kobiety, które potrafią mówić wprost o wszystkich swoich dolegliwościach, ale przyjeżdżają one z daleka, np. z Anglii lub Niemiec. Na szczęście i u nas to się powoli zmienia. Obserwuję, że poziom świadomości Polek jest lepszy niż chociażby pięć lat temu. Ale to nadal wymaga ciągłego edukowania kobiet w naszym kraju.
Z jakimi problemami przychodzą najczęściej pacjentki?
– Oprócz wymienionych wyżej asymetrii warg sromowych i pochwicy, bardzo dużej grupie kobiet doskwierają różnorodne, poważne urazy poporodowe: wszelkiego rodzaju pęknięcia. Chcą one pozbyć się bólu i dyskomfortu. Jest też osobna grupa kobiet w wieku okołomenopauzalnym, u których postępujący proces starzenia powoduje, że ich miejsca intymne stają się wysuszone i wiotkie, to powoduje atrofię, która objawia się swędzeniem, pieczeniem i pękaniem błony śluzowej, a przez to częstymi infekcjami. Jest bardzo uciążliwe dla kobiety. Pacjentki nieśmiało zgłaszają również problem słabszych doznań seksualnych. Przychodzą, bo nie są wstanie osiągnąć orgazmu i bywa, że jest to spowodowane właśnie anatomią miejsc intymnych.
Odrębna grupa to kobiety cierpiące na nietrzymanie moczu. To oczywiście można wyleczyć nieinwazyjnie, ale bardzo ważne jest, aby zgłosić się do lekarza jak najszybciej, w pierwszym stadium choroby, kiedy kobieta zauważa nawet drobne popuszczanie moczu. Ten problem sam nie zniknie, a po kilku latach bardzo się rozwinie. Ale wtedy może okazać się, że trzeba bardziej inwazyjnych metod. Rozpiętość problemów jest więc ogromna.
Czym różni się ginekologia estetyczna od plastycznej?
– Ginekologia plastyczna obejmuje wszelkie zabiegi związane z cięciem, czyli chirurgią: zmienianiem lub odtwarzaniem wyglądu narządu rodnego oraz przywracaniem mu funkcjonalności. Z kolei ginekologia estetyczna to małoinwazyjne sposoby na korektę miejsc intymnych. Po nich pacjentka może niemal od razu wrócić do domu i normalnie funkcjonować. Na wszystko rozwiązaniem są odpowiednio dobrane zabiegi, ale właściwym kluczem do mądrej pomocy jest psychologiczne zacięcie lekarza wyrażone w szczerej rozmowie. Takie holistyczne podejście jest w medycynie podstawą sukcesu. Jednak mam wrażenie, że obie nazwy nie oddają sedna sensu istnienia tych dziedzin. Bo nie o estetykę i wygląd narządów płciowych tu chodzi. Bardziej o przywrócenie im ich prawidłowych funkcji i normalności.